| Kategorie: zycie za granica
Tagi: dom zycie anglia kredyt
30 września 2021, 14:31
Kto nie chcialby wrocic do wlasnego domu, walnac brudne buty w kat, zdjac gacie na srodku pokoju i pojsc nago do lazienki- niech podniesie lapke do gory! Chyba kazdy.
Kupno domu to wielkie wydarzenie. Nie dosc, ze zasysa nam wszystkie oszczednosci, to jeszcze powoduje taki stres, ze czasami czlowiek ma ochote to walnac w cholere i zamknac sie w wynajetym pokoju/mieszkaniu/domu, gdzie czeka na niego wygodne lozku z kolderka, a potem rwac wlosy z glowy, bo trzeba zaplacic rent, ktory w wiekszosci wypadkow jest wiekszy niz miesieczna splata kredytu.
Akurat tak sie sklada, ze jestem w fazie kupowania domu, wiec na swiezo moge podzielic sie swoimi doswiadczeniami, na co zwrocic uwage, czego unikac i co zrobic w danej sytuacji z tymi, ktorzy srednio kumaja angielski lub dopiero co przyjechali ale wiedza, ze zostana w Anglii ( ze tak powiem) do konca zycia.
Czesc pierwsza zawiera:
*jak szukac domu i gdzie,
*czy moge zobaczyc dom bez agenta,
*depozyt (jaki procent musze pokryc) i mortgage in principle ( co to w ogole jest?),
*kto da mi znac czy oferta zostala zaakceptowana.
Domu szukalam juz od ponad dwoch lat- z jako takim powodzeniem. Poki co wynajmowalam mieszkanie, bo: byla nas trojka (ja, partner i siostra), wiec wszystkie rachunki szly na trzy osoby, a co za tym szlo- dalo sie przyoszczedzic wiecej kasy. W centrum, wiec wszedzie blisko no i z rodzina.
Ceny domu, niestety, ale ida w gore.
Sprzedajacy zycza sobie gory zlota za dosc maly metraz i nie wychodzi na to, zeby mialo sie to zmienic. Tak bylo, jest i bedzie. W calej Anglii te ceny beda sie od siebie roznic, ale trzeba pamietac jedno: w Londynie ktos bedzie zarabial trzy razy wiecej niz w takim malutkim Ross On Wye, ale (!) zycie w takim Londynie jest tez trzy razy drozsze niz w mniejszej miescinie gdzies na krancu swiata. Nadazacie? To, ze chalupa w Londynie stoi, np. pol miliona to nie znaczy, ze w Ross On Wye bedzie stala za tyle samo. Problem zaczyna sie robic wtedy, kiedy taki londynczyk kupuje dom za ( wedlug niego i jego zarobkow) grosze w malej miescinie, jednoczesnie podbijajac jej wartosc i popularnosc pozostalych domow w okolicy, ktore rowniez sa na sprzedaz . Dlatego za jakies dwa-trzy lata taki szary Kowalski nie bedzie mogl sobie pozwolic na kupno domu za taka sama cene, poniewaz ta wartosc juz jest podbita.
Drugi problem polega na tym, ze raz ludzie chca mieszkac w miescie ( bo wszedzie blisko), a raz na wiosce ( swieze powietrze, itd.) dlatego tez te ceny tak bardzo skacza.
Ale zacznijmy od poczatku.
Gdzie szukac domu?
Wszedzie, gdzie sie da.
Swoj dom (jestem w trakcie kupowania go) znalazlam na stronie internetowej Rightmove. Wybralam sobie obszar poszukiwan, cene, ilosc pokoi i zaznaczylam rowniez opcje SOLD. Dlaczego? Ano dlatego, zeby porownac sobie ceny za jakie poszly pozostale domy w wybranej przez siebie okolicy. Czyli krotko mowiac- zeby tez nie przeplacic.
Ale istnieja inne storny takie jak Zoopola- z tym, ze oni nie zawsze robia update na stronie. Kilka razy nacilem sie na to, ze spodobal mi sie dom, a okazalo sie, ze juz zostal sprzedany ponad trzy miesiace temu.
Do tego dochodza wszystkie gazety, Facebook oraz znajomi, ktorym cos tam sie obilo o uszy, ze sasiad chce sprzedac fajna chalupke.
Czyli: szukamy gdzie sie da!
Czy moge zobaczyc dom bez agenta?
Zanim do tego przejde, to napisze jak wyglada samo umowienie sie na obejrzenie domu z agentem.
Wybieramy dom, ktory nam sie podoba i albo piszemy do nich email albo dzwonimy. Ja wolalam dzwonic, bo od razu wiedzialam czy dom jest juz sprzedany, czy jeszcze mozna go zobaczyc. Umawiamy sie na dany dzien i godzine, i jedziemy. Agent wysyla nam na email lub smsem caly adres- i z reguly taka wiadomosc dostajemy juz po 5 minutach od zakonczenia naszej rozmowy.
I tak. Mozna zobaczyc dom bez agenta, ale nie wjedziemy do srodka ( no chyba, ze jakis sasiad ma klucze).
U mnie bylo tak, ze pojechalismy sie przejechac w sumie to dla jaj. W sobote wieczorem wsiedlismy do auta, poniewaz chcielismy sie przekonac czy odbywaja sie tam jakies imprezy ( bardzo zalezalo nam na jakims spokojnym i cichym miejscu, wiec UWAGA!!! warto podjechac sobie wieczorem i zobaczyc jak tam jest- to nic nie kosztuje i nikt nam nie moze zabronic). A ze sasiadka okazala sie byc bardzo sympatyczna babeczka i bardzo pomocna w zakresie informacji domu ( wiedziala wiecej niz sam agent), to od razu zaswiecily nam sie oczka.
Obeszlismy sobie dookola, posprawdzalismy wszystko co chcielismy ( dron i kamera GoPro bardzo sie przydaly) i zadowoleni worcilismy do domu.
Sama wizytacja domu wyglada tak, ze przychodzi agent, ktory w 99% nic nie wie, a jak wie to pewnie i tak wam za wiele nie powie. Na wiekszosc pytan wzrusza ramionami ( przynajmniej tak bylo w moim przypadku), wiec warto podpytac sie sasiadow. To nic nie kosztuje, a w duzej mierze ulatwi podjecie tak waznej dla was decyzji.
Oczywiscie agent bedzie nastepnego dnia dzwonic i wywierac na was presje, zeby kupic ten dom, ale pamietajcie jedno. Nawet jesli oplacicie juz brokera czy zaplacicie pierwsza czesc kasy prawnikowi, to dopoki nie podpiszecie ostatniego papierka MOZECIE sie wycofac. Lepiej stracic £600 niz zakopac sie pod uszy w g…
Z domami jest tak, ze one bardzo szybko ida. Mysmy mieli dwie takie sytuacje, a bo czlowiek nie wie. A bo my musimy sie namyslec i dwa dni pozniej chalupy juz nie bylo. Dlatego powtarzam jeszcze raz. Pojedzcie sobie dzien wczesniej i obejrzyjcie ten dom, pogadajcie z sasiadami. Jak wam zatrzasna drzwi przed nosem to juz wiecie z kim macie do czynienia.
Depozyt.
Procent depozytu jaki trzeba wplacic za dom zmienia sie z roku na rok i w zaleznosci, w ktorej czesci Anglii jestesmy. Za taki staly procent uznajemy 15% wartosci domu, ale sa takie banki, ktore chetnie dadza nam kredyt z depozytem w postaci 5%.
Powiem wam tez jedno. Im wiecej wplacicie tym lepiej dla was. Ja tez kiedys bylam za tym, ze 15% i ani grosza wiecej, a skonczylo sie na ponad 21% i to byla najlepsza dezycja jaka podjelam z moim partnerem, poniewaz raty do splacania wyszly tak fajne, ze za wynajem mieszkania placilam o wiele wiecej!
O rodzajach kredytu, opowiem w innej czesci, ale przy domach Grade 2 Listed ( czyli ponad 100 letnie lub podchodzace juz pod tzw. zabytek) praktycznie trzeba zawsze wplacac 15%. Ten kredyc ciutke sie rozni od normalnego, ale wracajac do tematu…
Co to jest ten Mortgage in principle ?
To nic innego jak sprawdzenie naszej zdolnosci kredytowej- czyli ile dany bank nam moze pozyczyc. Takie cos jest wazne trzy miesiace i odpowiedz z reguly jest w ten sam dzien, ale o tym za chwile.
Mozecie pojsc do waszego banku, w ktorym macie konto i po prostu powiedziec, ze chcecie kupic dom i prosze nam powiedziec ile jestescie w stanie nam pozyczyc.
Mozecie isc tak jak ja do brokera- czyli do osoby, ktora ma wtyki w praktycznie wszystkich bankach i on ogarnie wam najlepsza oferte. Taka porada jest bezplatna, ale musicie mu dac payslipy z ostatnich 12 tygodni badz w przypadku miesiecznych wyplat – ostatnie 3 miesiace.
I teraz wazna rzecz. Bank nie interesuje sie waszymi nagodzinami. Mozecie pracowac 12 godzin przez 7 dni w tygodniu, ale jesli wasz kontart obejmuje standardowe 40 godzin, to oni beda brac pod uwage tylko te 40 godzin. Ekstra kasa, to bonus dla was- nie dla banku.
Takie cos jest wazne przez 3 miesiace i jesli w tym okresie znajdziecie dom swoich marzen, to mozecie juz agentowi powiedziec, ze zrobiliscie mortgage in principle i on w wiekszosci przypadkow spojrzy na was laskawszym okiem niz na kogos kto nie ma zielonego pojecia o Bozym swiecie. Jest to tez taka moze nie stu procentowa, ale jednak jakas tam gwarancja, ze ten kredyt dostaniecie. Takie male zabezpieczenie.
Kto da mi znac, ze nasza oferta zostala zaakceptowana?
Agent.
Po obejrzeniu domu mozecie wyslac emailem wasza oferte, a on przekaze ja sprzadajacemu. Do mnie zadzwonili i powiedzieli: Dom jest wasz.
Poczym dostalam taka forme do wypelnienia z naszymi danymi i danymi domu ( adres), o ktory sie staramy. Nie kazda agencja to robi, moja- Chancellor miala na tym punkcie bzika. W ten sam dzien dostalam rowniez email potwierdzajacy akceptacje naszej oferty i broszurke z reklama domu- nie wiem po co.
Podsumowanie:
Szukamy domu gdzie sie da. Piszemy lub dzwonimy do agencji i umawiamy sie na dany dzien i godzine. W miedzy czasie pytamy nasz bank lub prosimy brokera, aby swoim magicznym okiem wyszukal nam najlepsza oferte. Skladamy oferte agentowi i czekamy na odpowiedz.
Bonus:
Duzo slyszy sie o tym, ze agenci lubia robic ludzi w konia. Niestety, ale to prawda. Dla nich liczy sie kasa, kasa i jeszcze raz kasa. Dlatego tez zawsze, ale to zawsze powiedza, ze jest ktos jeszcze kto chce kupic akurat ten sam dom. Czasami to prawda, a czasami nie. Tutaj nie ma co sie bawic w zgaduj zgadule, bo z nimi trzeba ostroznie. Oczywiscie nie powiedza wam ile ten ktos zaooferowal, poniewaz chca wydusic od was jak najwiecej, wiec prosze z glowa podchodzic do tego tematu. Jesli widzicie, ze na kazda wasza oferte dostajcie odpowiedz " daj wiecej" i przy dziesiatym razie dalej tylko daj i daj, to... chyba mowi samo za siebie.
W nastepnym poscie:
*kupic dom czy mieszkanie,
*na jaki dom czy mieszkanie nie dostaniemy kredytu i dlaczego,
*broker I solicitor- gdzie ich szukac,
*SSTC- co to jest,
*chain onwards- co to jest,